Zaczynając odchudzanie, możesz spotkać się z różnymi reakcjami swojego partnera – od pełnego zrozumienia i wsparcia, po niechęć i złośliwości. Jak sobie z tym radzić i jak to rokuje na przyszłość?
Decyzja o odchudzaniu jest wprawdzie twoja, ale… dotyczy was obojga, bo partner również będzie odczuwał tego skutki. W waszym życiu pojawią się nowe zwyczaje, smaki, być może też obowiązki. W dodatku zaczniesz wydawać się swojemu mężczyźnie inna niż kiedyś. Czy to zaakceptuje? Jego postawa może być dla ciebie zaskoczeniem.
Szyderca
Kpi z twoich starań. Twój zamiar schudnięcia kwituje ironicznymi uwagami: „Znowu? To już chyba stopięćdziesiąta dieta! I tak nic z tego nie będzie.” Ogłasza, że on „zieleniną się nie naje” i domaga się schabowego lub golonki. Gdy zaczynasz w domu ćwiczyć, twiedzi, że przeszkadza mu to w oglądaniu telewizji, ale z niechęcią patrzy też na twoje wyjścia do klubu fitness.
Rada dla ciebie? Spokojnie powiedz: „Zależy mi na szczupłym wyglądzie i bardzo liczę na twoją pomoc. Poszukajmy razem jakiegoś rozwiązania”. Jeśli nie będzie skory do dialogu, a nadal ci na nim zależy, pozostaje ci gotować dwie wersje obiadów oraz… uzbroić się w cierpliwość.
Kusiciel
Niby wie, że jesteś na diecie, nie krytykuje tego, ale w głębi duszy trudno mu się z tym pogodzić. Być może sam nie potrafi zdobyć się na taką decyzję? Robi więc wszystko, by cię złamać. „Ze współczuciem” patrzy, jak zmagasz się z sałatą i sucharkiem. Kupuje stosy czekolad, macha ci przed oczami i pyta, na którą masz ochotę, bo on właśnie zamierza spałaszować bakaliową… Pozostaje ci stanowcze odmawianie i… trening silnej woli.
Nic niewidzący
Nie zauważa twoich wysiłków w kierunku zgubienia wagi, podobnie jak nie rozpoznaje twojej nowej bluzki ani fryzury. Dopiero po jakimś czasie, wbijając widelec w risotto warzywne zamiast w panierowany kotlet, nagle dostrzeże, że ma przed sobą dużo piękniejszą żonę. A ty już będziesz ważyła 10 kilogramów mniej niż np. przed trzema miesiącami… Oczywiście, miło byłoby, gdyby już wcześniej zauważał zmiany w twoim wyglądzie, ale trudno mieć do niego pretensje. On już po prostu taki jest. Lepiej, że dostrzega efekty twoich starań późno niż wcale.
Kontroler
W każdej sytuacji chce być „zarządcą”. Do wszelkich wyzwań starannie się przygotowuje, a twoje postanowienie postrzega jako swoje. To on decyduje, która dieta będzie dla ciebie najlepsza, rozpisuje tygodniowe plany treningów, przynosi z apteki odpowiednie jego zdaniem suplementy. Może to być bardzo uciążliwe, dlatego, jeśli twój ukochany należy do tej kategorii, nie mów mu wcześniej, co planujesz. Rób wszystko w swoim tempie i krótko odpowiadaj na pytania (które z czasem zacznie ci zadawać).
Istnieje jeszcze podgrupa kontrolerów, którzy rozliczają i pilnują swoich żon głównie dlatego, że są o nie zazdrośni. Boją się, że szczuplejsza partnerka stanie się atrakcyjniejsza dla płci męskiej, a ich przestanie kochać. Czasem poczucie niskiej wartości partnera jest tak duże, a jego sceny zazdrości tak dokuczliwe, że niezbędna okazuje się pomoc psychologa.
Współgracz
W ślad za tobą podejmuje walkę z własnym tłuszczykiem, co sprzyja wzmocnieniu i ożywieniu związku. Wzajemnie motywujecie się i wspieracie, poświęcacie sobie więcej uwagi. Zaczniecie mnożyć pomysły na aktywne wieczory oraz weekendy. Pojawi się dużo tematów do rozmów. Wspólny cel bardzo was do siebie zbliży, a radość z sukcesu będzie podwójna.
Pomocnik
Nie rozumie, dlaczego chcesz schudnąć, bo podobasz mu się taka, jaka jesteś, ale skoro postanowiłaś, chce ci pomóc. Chroni cię przed pokusami, rezygnuje ze smażonej kiełbasy i białego pieczywa, chodzi do sklepu z kartką, aby kupić tylko te produkty, które przewiduje dieta. Coraz wyraźniej czujesz, że dasz sobie radę z podjętym wyzwaniem. I masz rację – przy takim wsparciu trudno przegrać.
***
Mój mąż bardzo popierał mój pomysł zgłoszenia się do projektu, potem wziął urlop z pracy, by pojechać ze mną na eliminacje. Tam obiecał komisji i mnie, że będzie opiekował się naszym dwuipółrocznym synkiem i pomoże realizować założenia diety. Nie sądziłam, że jest w stanie tak się poświęcić. Przez 3 miesiące, 4 razy w tygodniu po pracy, bez mrugnięcia okiem przejmował obowiązki mamy i pani domu, był też pełnoetatowym tatą. Listę sprawunków zawsze zaczynał od słów: „Co w diecie na ten tydzień?” Niekiedy wieczorami, gdy położył małego spać, przygotowywał dla nas obiad na dzień następny. Dla nas, bo mąż chudł razem ze mną. Jego wsparcie było i jest nieocenione.
***
Mój partner nie nalegał, bym wzięła się za siebie, ale gdy postanowiłam schudnąć, bardzo mnie wspierał. Przyjeżdżał do mnie zawsze najedzony. Jeśli coś przyrządzał, to tylko z tych „dozwolonych” produktów. Nie proponował ani nie jadł przy mnie pizzy czy fast-foodów.
W restauracji, zamawiał sałatki, tak jak ja. Podczas spotkań towarzyskich prosił innych, aby nie namawiali mnie do jedzenia, czasem uprzedzał wcześniej gospodarzy, że jestem na diecie. Dbał, byśmy aktywnie spędzali czas: na rowerze, na basenie.
***
Obserwuję pary, które zgłaszają się do mnie na zajęcia. Często mężczyzna i kobieta wzajemnie się wspierają. Na ogół panowie szybciej widzą efekty swoich starań. Bywa, że podchodzą do partnerek ambicjonalnie. Uważają, że sami lepiej wyglądają, bo więcej i lepiej ćwiczą, i one też tak powinny. Takie uwagi nie działają mobilizująco, przeciwnie – odbierają zapał i psują relacje w związku. Ale miałem też przypadek pana, który – widząc, że sam chudnie szybciej od swojej partnerki – szepnął mi na ucho, aby przy niej nie mówić głośno, jak dużo kilogramów stracił.