Czas przedświąteczny coraz bardziej przypomina karnawał. Właściwie cały grudzień upływa nam pod znakiem nadrabiania zaległości towarzyskich, odbywaniu oficjalnych lub mniej oficjalnych wizyt u bliższych i dalszych krewnych oraz znajomych. Siedzimy przy stole i jemy, jemy, jemy… Czy można inaczej?
Śniadanie u siostry, drugie śniadanie u brata, „przedobiednik” u cioci, obiad u stryja, podwieczorek u przyjaciół, kolacja u wnucząt… Do tego dochodzi jeszcze przedświąteczna gorączka zakupowa i wielkie sprzątanie. Po takiej porcji kalorii (przyjęcia), nerwów (zakupy) i wysiłku (porządki) jesteśmy tak zmęczeni i przejedzeni, że na koniec świąt czekamy jak na koniec miesięcznej udręki. Tymczasem przez kolejne dni, aż do sylwestra, czeka nas to samo – obżarstwo. To z pewnością nie służy ani zdrowiu, ani zachowaniu dobrej figury.
Pogoda nie tylko dla bogaczy
Coraz popularniejsze stają się ostatnio rodzinne wyjazdy świąteczne. Narciarze wybierają się w góry, by szusować po stokach, a osoby, którym jest wiecznie zimno i z braku światła dopada je zimowa depresja, lecą do ciepłych krajów, np. do Egiptu, by nacieszyć się słońcem. Plusem wyjazdów, zarówno tych dalekich, jak i bliskich jest to, że nie musimy robić generalnych porządków, jedzenie gotuje i podaje ktoś inny, a my wypoczywamy. Poza tym nie siedzimy wciąż przy stole, tylko spacerujemy, uprawiamy sporty i zwiedzamy. Minus natomiast jest oczywisty – takie grudniowe wycieczki są wbrew tradycji i nie każdemu święta Bożego Narodzenia spędzone z dala od domu muszą się podobać.
Ulubione święta
Choinka, dom lśniący czystością, zapach domowego ciasta – wszystko to sprawia, że odżywają wspomnienia z dzieciństwa. Bo Gwiazdka to frajda przede wszystkim dla dzieci. Czekają na ubieranie drzewka, a potem na Świętego Mikołaja z workiem prezentów.
Dorośli różnie traktują święta. Niektórzy ich nie lubią, ponieważ kojarzą im się tylko z dodatkową pracą i stresem. Inni uważają, że to szansa na słodkie „nicnierobienie”. Ale święta to odpoczynek wyłącznie w sensie zawodowym, bo przecież na tydzień przed
Gwiazdką niemal w każdym domu zaczyna się prawdziwa batalia. Generalne porządki z szorowaniem okien i trzepaniem dywanów, a potem gigantyczne zakupy. Uwielbiamy kupować na zapas, zapełniać sklepowe wózki po brzegi. Nie zastanawiamy się, kto to wszystko zje i czy nie przypłaci tego zdrowiem. Często się bowiem zdarza, że handlowcy, licząc na przedświąteczną gorączkę, wykładają towary kiepskiej jakości albo z kończącym się właśnie okresem trwałości.
Dbaj o środowisko
Torebki plastikowe, których używamy na co dzień, są utrapieniem dla środowiska naturalnego. Produkowane w ciągu sekundy rozkładają się przez 400 lat. Dlatego na zakupy lepiej wybrać się z ekologiczną torbą z polipropylenu (np. Greenbag, ok. 3,50 zł/sztuka, dostępne m.in. w hipermarketach). Takie siatki są poręczniejsze od reklamówek, które dostajemy w sklepach, i wytrzymują dużo większe ciężary, nawet do 7,5 kg.
Sprzątać? nie kosztem zdrowia!
W ferworze przedświątecznych porządków nie zapominajmy o własnym zdrowiu.
Sprzątanie to ciężka praca, dlatego trzymajmy się zasady: pół godziny szorowania, chwila odpoczynku, a potem pół godziny lżejszych prac, choćby przecierania szklanek i kieliszków.
Dla naszego kręgosłupa, mięśni i stawów bardzo istotna jest pozycja ciała. Najzdrowsza jest postawa wyprostowana, warto o tym pamiętać, odkurzając i przecierając mopem podłogi.
Gdy musimy posprzątać coś na podłodze, przyklęknijmy w pozycji wyprostowanej. Jeśli natomiast chcemy uporządkować zakamarki położone pod sufitem, nie róbmy piramidy z krzeseł i stołków, tylko użyjmy drabinki.
Zdrowy rozsądek należy zachować nawet przy tak banalnych czynnościach, jak np. szorowanie piekarnika. Wiele osób miesza detergenty w nadziei, że wszystkie razem zadziałają lepiej niż jeden środek. Nic bardziej błędnego! Po pierwsze, nie zadziałają lepiej, a po drugie – zawarte w nich związki chemiczne mogą ze sobą reagować, wydzielając trujące opary. Takie substancje lotne mogą okazać się szczególnie niebezpieczne dla alergików.
Niezbędnym wyposażeniem osoby sprzątającej powinny być gumowe rękawiczki, wedle dobrej zasady – jeśli coś silnie działa na sprzątane przez nas powierzchnie, to tym bardziej na skórę.
Dbaj o kregosłup.
NIE. Podczas prasowania świątecznego obrusu nie powinniśmy pochylać się nad deską.
TAK. Należy podstawić pod nogi stołeczek, to pozwoli zachować prawidłową postawę ciała.
Pieczone zamiast smażonego
Warto pomyśleć także o zmianach w świątecznym menu i odejść od tradycyjnych dwunastu potraw, z których większość jest ciężkostrawna. Plusem Wigilii są z pewnością ryby, one zawsze wyjdą nam na zdrowie. Jednak zamiast smażonego karpia lepiej zjeść go na przykad w galarecie. To bardzo tłusta ryba, a w panierce staje się ciężej strawna. A jeśli bigos, to koniecznie z czerwonym winem, kilkakrotnie odlewaną wodą po kolejnym gotowaniu oraz dodatkiem chudego mięsa, a nie resztek kiełbas i tłustego boczku.
Czerwone pieczone mięsa można z powodzeniem zastąpić drobiem, choćby bardziej „odświętnym” indykiem, bądź pieczoną rybą morską – łososiem, dorszem, tuńczykiem lub solą. Nieodłącznym dodatkiem do potraw powinien być chrzan, który usprawnia trawienie. Nie zapominajmy również o tradycyjnym kompocie z suszonych owoców. Solidna porcja błonnika pomoże złagodzić kłopoty żołądkowe.
Najważniejsze jest przygotowanie dań, które naprawdę lubimy. Niech będą to 3-4 potrawy, ale naprawdę smakowite.
Herbata
Wspaniałym, choć może nie podawanym tradycyjnie do Wigilii napojem jest zielona herbata. Nie tylko orzeźwia, ale przyspiesza spalanie tłuszczu, oczyszcza i wzmacnia organizm, a także zapobiega zwężaniu się naczyń krwionośnych, obniża poziom cholesterolu. Kilka filiżanek sprawi, że po świątecznym posiłku nie będziemy cierpieć na kłopoty związane z niestrawnością.
Poradnik łasucha
Kiedyś Boże Narodzenie poprzedzał post. Ludzie ograniczali posiłki do minimum, a ich układ trawienny mógł wypocząć przed nadchodzącym czasem dobrobytu. Niestety, dziś prawie nikt już nie pości, wręcz przeciwnie – jemy za dużo – i to przez cały rok, nie tylko podczas świąt. Kto nie chce przypłacić obżarstwa kłopotami zdrowotnymi, powinien zmienić reguły biesiadowania. Jak? Oto kilka prostych sposobów.
Jak zachowac umiar w jedzeniu
1. Przed świątecznym posiłkiem wypijamy dużą szklankę niegazowanej wody mineralnej – to nieco ograniczy apetyt.
2. Nie łączymy potraw słodkich i tłustych, gdyż prowadzi to do kłopotów trawiennych. Deser można zjeść najwcześniej pół godziny po spożyciu innych potraw.
3. Podczas posiłku nie śpieszymy się, dokładnie gryziemy.
4. Do kolacji ubieramy się w coś dopasowanego w talii. Ta niewinna sztuczka sprawi, że zastanowimy się nad nałożeniem kolejnej porcji. Kto wie, czy nagle nie trzaśnie nam suwak?
5. Gdy chcemy spróbować różnych specjałów, nakładamy wszystkie naraz na jeden talerz.
6. Jeżeli nałożyliśmy sobie za dużo, nie zjadamy wszystkiego do końca, „żeby się nie zmarnowało” – to bardzo zły nawyk. Każdy z pozostawionych na talerzu kęsów to oszczędność nawet kilkudziesięciu kalorii!
7. Robimy przerwy w jedzeniu, to też pomoże zanotować płynący z mózgu sygnał o tym, że jesteśmy najedzeni.
8. Przede wszystkim nie spędzamy całego dnia przy stole! Warto namówić biesiadników na spacer, zabawę z dziećmi.
Wszystko do kosza na śmieci?
Zastanówmy się też nad grafikiem spotkań świątecznych, ile razy przyjdą do nas goście, a kiedy sami wybieramy się z wizytą. Mając w głowie chociażby tak ogólny plan, będziemy w stanie lepiej zaplanować zakupy i zorganizować sobie pracę. Przygotowywanie olbrzymich porcji jedzenia to ogromny wydatek finansowy i długie godziny spędzone w kuchni – bywa, że zupełnie niepotrzebnie. Zazwyczaj „na wszelki wypadek” przygotowujemy za dużo potraw i albo jemy je tygodniami aż do obrzydzenia, przypłacając zbytnią oszczędność kłopotami z układem trawiennym, albo wyrzucamy do śmieci.
Większość dań można przecież zamrozić i przypomnieć sobie o nich dopiero za jakiś czas. To, co nie nadaje się do zamrażania, powinniśmy bez wyrzutów sumienia po prostu wyrzucić.
Nie wolno traktować swojego żołądka jak śmietnika i jeść nieświeże potrawy tylko dlatego, by się nie zmarnowały. Zdrowie jest cenniejsze!
Co zrobić, by święta nie skończyły się w karetce pogotowia
Nasza kuchnia jest ciężkostrawna, dlatego lepiej nie obciążać układu pokarmowego nadmiarem dań. Warto też pamiętać o przyprawach, zwłaszcza kminku i majeranku, które wspomagają trawienie. Osoby młode i zdrowe mogą przypłacić objadanie się niestrawnością. Ludzie starsi i chorzy powinni zdecydowanie zachować umiar. Chodzi tu nie tylko o choroby układu trawiennego, ale również o nadciśnienie, cukrzycę, niewydolność krążenia czy podwyższony poziom cholesterolu. Proces trawienia to wysiłek, trzustka i wątroba pracują na najwyższych obrotach, a wtedy może zaostrzyć się stan wielu chorób.
Zaplanowanie zdrowych świąt nie jest trudne!