Adopcja czasem jest jedyną szansą na posiadanie dziecka. Parę, która chce stać się rodziną, czeka drobiazgowa i długotrwała procedura. Polega ona na sprawdzeniu, czy podołają byciu adopcyjnymi rodzicami.Jak adoptować dziecko – dowiesz się w tym poradniku.
Zanim adoptujemy dziecko, pracownicy ośrodka adopcyjnego muszą sprawdzić, czy powierzają je odpowiednim osobom. Takim, które zapewnią mu nie tylko byt materialny, ale i emocjonalne poczucie bezpieczeństwa. To także czas dla nas, przyszłych rodziców. Możemy się wtedy przekonać, czy decyzja o rodzicielstwie jest przemyślana i czy chęć posiadania dziecka nie jest jedynie próbą leczenia małżeńskich kryzysów. Ogromnym wsparciem dla wahających się przed podjęciem decyzji mogą być niezobowiązujące warsztaty psychologiczne (organizowane np. przez Stowarzyszenie na Rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji „Nasz Bocian”), a także ci rodzice, którzy już wcześniej adoptowali dzieci.
Kto i kiedy może adoptować dziecko?
Adopcja dla wielu rodzin jest alternatywą dla niemożności biologicznego rodzicielstwa. Jeśli oboje jesteście zdecydowani na adopcję, uważacie, że Wasz status materialny pozwoli na utrzymanie dziecka i nie macie poważnych problemów zdrowotnych, które mogłyby przeszkadzać w opiece nad nim, to śmiało możecie zmierzyć się z formalnościami całej procedury prawnej. Przyszli rodzice powinni jednak zdawać sobie sprawę z tego, że adoptować można tylko dziecko opuszczone, czyli takie, którego biologiczni rodzice zmarli albo żyją i dobrowolnie zrzekli się swoich praw rodzicielskich lub też sąd ich tych praw pozbawił. Dziecko musi być małoletnie, a to, które już ukończyło 13 lat, musi samo zgodzić się na adopcję.
Nie można natomiast adoptować maluchów porzuconych, dopóki nie zostanie ustalone, kim są i gdzie przebywają ich biologiczni rodzice. Podobnie jest z dziećmi cudzoziemek z krajów, z którymi Polska nie podpisała stosownych umów.
Zgodnie z prawem (chociaż każdy przypadek traktowany jest indywidualnie), kandydaci na rodziców muszą:
- mieć co najmniej pięcioletni staż małżeński;
- różnica wieku między przyszłymi rodzicami a dzieckiem nie może przekraczać 40 lat.
Prawo zezwala adoptować dziecko także osobom samotnym. Trzeba się jednak liczyć się z tym, że sąd przychylniej spojrzy na małżeństwo, ponieważ najważniejsze jest dobro dziecka. Podobnie jest z nieformalnymi związkami, które są traktowane przez ośrodek jak osoba samotna.
O przysposobienie dziecka (bo tak w języku prawniczym określa się adopcję) mogą się też ubiegać małżeństwa mieszkające na stałe poza granicami kraju. W Polsce tylko trzy ośrodki adopcyjne mają prawo prowadzić adopcje zagraniczne.
Zazwyczaj do adopcji oddawane są dzieci, które nie znalazły rodziny adopcyjnej w Polsce i jedyną szansą na opuszczenie domu dziecka jest powierzenie ich rodzinie zagranicznej. Czasem adopcja zagraniczna to jedyna możliwość posiadania rodziny dla dzieci chorych i upośledzonych.
9 miesięcy oczekiwania
Jako kandydaci na rodziców swoje pierwsze kroki powinniście skierować do jednego z działających w kraju ośrodków adopcyjnych. W rozmowie z pracownikiem ośrodka będziecie musieli opowiedzieć o motywach swojej decyzji. Powinniście też przedstawić swoje preferencje związane z dzieckiem: jedni bowiem chcą adoptować tylko niemowlę, innym zależy głównie na tym, by w rodzinie biologicznej dziecka nie było chorób psychicznych czy uzależnień.
Pracownik ośrodka szczegółowo opowie Wam o procedurze adopcji, poprosi o wypełnienie ankiety z podstawowymi danymi, zarejestruje jako kandydatów na rodziców oraz założy teczkę, w której od tej chwili będą gromadzone dokumenty potrzebne do pomyślnego zakończenia procesu przysposobienia.
Procedury, jakim poddawani są adopcyjni rodzice, budzą duży lęk. Tymczasem sam proces kwalifikacji zmierza do jak najlepszego poznania rodziny, więzi między partnerami i przygotowania ich do rodzicielstwa. Pracownicy ośrodka nie będą rozmawiać z waszym szefem, sąsiadami ani rodziną. Wizyta domowa nie jest inspekcją, tylko odwiedzinami przyjaciółki lub przyjaciela. Pracownik ośrodka sprawdza w ten sposób, czy rzeczywiście macie miejsce dla dziecka oraz jak zachowujecie się w swoim naturalnym środowisku. Wizyta będzie zapowiedziana i odbędzie się w dogodnym dla was czasie.
Jak adoptować dziecko – Opinia komisji kwalifikacyjnej
Zanim przyszłym rodzicom przedstawione zostanie dziecko, pozytywną opinię musi wydać komisja kwalifikacyjna, w której, poza pracownikami ośrodka adopcyjnego, zasiadają ponadto psycholog, lekarz i prawnik (w ośrodkach wyznaniowych także duchowny). Na wspólnym spotkaniu przeanalizują wydane opinie, kwalifikacje formalne i zaopiniują kandydatów. Jeśli nie ma żadnych przeciwwskazań, przyszłym rodzicom przedstawione zostaje dziecko – najpierw za pośrednictwem dokumentacji.
Zwykle proces oczekiwania na dziecko jest tak zaplanowany, żeby przypominał naturalną ciążę – trwa więc ok. 9 miesięcy. Spotkania odbywają się zazwyczaj w miesięcznych odstępach (jak wizyty u lekarza). Dokumenty potrzebne do ustanowienia przysposobienia w sądzie należą do podstawowych i można je zebrać w kilka dni. Te, za które zwykle pobiera się opłaty skarbowe, są w przypadku przysposobienia zwolnione z opłat. Cały proces kończy się nie mniej bolesnym, ale równie wzruszającym „porodem” – chwilą, gdy poznajemy nasze dziecko.
Warto także wiedzieć, iż zwykle proces adopcyjny jest bezpłatny (w ośrodkach państwowych nie pobiera się opłat) lub opłaty są niewielkie, raczej na zasadzie dobrowolnej darowizny.
Jak adoptować dziecko – sądowe narodziny
Gdy potwierdzicie chęć adoptowania przedstawionego Wam dziecka, jego opiekun prawny prosi sąd o zgodę na zmianę miejsca pobytu, wskazując na adres preadopcyjny, a pracownicy ośrodka wysyłają odpowiednią opinię na temat kandydatów. Kiedy sąd wyrazi zgodę, dziecko może już z Wami zamieszkać. Jednocześnie do sądu rodzinnego (wydział rodzinny i nieletnich) złożony zostaje wniosek o adopcję wraz z kompletem dokumentów. W czasie oczekiwania na rozprawę adopcyjną, przyszłych rodziców odwiedza kurator sądowy (to, czy rzeczywiście złoży wizytę, zależy od praktyki sądu) i pracownik ośrodka adopcyjnego, żeby zorientować się, jak rodzice radzą sobie z opieką nad dzieckiem.
W trakcie odbywającej się w sądzie rodzinnym rozprawy o przysposobienie z udziałem opiekuna prawnego, pracownika ośrodka i starających się o dziecko, sąd zapyta jeszcze raz pracownika ośrodka o opinię na temat kandydatów, a ich samych o podtrzymanie decyzji. Po orzeczeniu zgody na adopcję musi upłynąć 21 dni, żeby postanowienie się uprawomocniło. Ostatnim etapem kończącym adopcję jest wizyta w urzędzie stanu cywilnego w miejscu urodzenia dziecka – rodzice otrzymują nowy odpis aktu urodzenia z ich nazwiskiem i zapisem, że to oni są jego rodzicami.
Adopcja dziecka jest procesem tajnym. Oznacza to, że żadna z osób, które uczestniczyły w procesie adopcyjnym nie ma prawa ujawniać jej szczegółów ani danych personalnych rodziców biologicznych czy adopcyjnych. Adoptowane dziecko, jeśli będzie chciało dowiedzieć się czegoś o biologicznych rodzicach, dopiero po uzyskaniu pełnoletności może złożyć wniosek do sądu rodzinnego.
Adopcja dziecka ze wskazaniem
Jest kilka spraw, na które warto zwrócić uwagę przed podjęciem decyzji o adopcji lub przed samą adopcją.
W Polsce mało popularna, ale dopuszczana prawnie jest tzw. adopcja ze wskazaniem. W tym przypadku zarówno rodzice biologiczni, jak i adopcyjni mają o sobie „komplet” informacji (odwrotnie niż w zwykłej adopcji – kiedy to rodzice adopcyjni wiedzą bardzo dużo o biologicznych, a ci drudzy nic o adopcyjnych). Do niedawna ta forma była raczej wykorzystywana w sytuacjach, gdy dochodziło do przysposobienia w obrębie rodziny (np. siostra adoptuje dziecko siostry). Obecnie, na wzór krajów zachodnich, zdarzają się coraz częściej takie adopcje osób niespokrewnionych.
Jako rodzice adopcyjni macie wybór, nie pozwólcie sobie wmówić, że takiej adopcji w Polsce nie ma.
Decydując się jednak na taką formę, pamiętajcie o kilku sprawach:
- Nie jest chroniona wasza prywatność, rodzina biologiczna zna wasze dane, adres itp.
- Nie możecie korzystać (w zasadzie) z pomocy ośrodka.
- Sądy patrzą raczej nieprzychylnie na taki sposób adopcji. Czeka was i tak opiniowanie przez ośrodek diagnostyczno-konsultacyjny, wizyta kuratora, zgromadzenie dokumentów, itd.
Adopcja dziecka w Polsce od 6 tygodnia życia
Pamiętajcie, że w Polsce nie ma żadnej możliwości adopcji dziecka przed ukończeniem przez niego 6. tygodnia życia. Wszelkie wcześniejsze umowy z matką, nawet na piśmie, mogą nie być wiążące. Nie ma żadnej możliwości zawarcia jakiejkolwiek wiążącej prawnie umowy, np z matką w ciąży – jak jest to praktykowane np. w Stanach Zjednoczonych.
Warto podkreślić, że owe 6 tygodni to czas, kiedy biologiczna matka ma pełne prawo zmienić zdanie co do chęci przekazania dziecka do adopcji. Dlatego też dla naszego dobra oraz dobra dziecka nie powinniśmy zgadzać się na spotkania z nim przed upływem tego okresu. Emocjonalnie zwykle chcielibyśmy oszczędzić dziecku rozłąki i przyjąć kilkudniowego maluszka ze szpitala. Są ośrodki, które mają taką praktykę. Matka (czasem również ojciec) zrzeka się po 6 tygodniach praw rodzicielskich, a my jesteśmy do tego czasu tylko rodziną zastępczą (w Polsce nie funkcjonuje tzw. rodzina preadopcyjna). Zwykle wszystko dobrze się kończy, a naszemu dziecku oszczędzone jest 6 tygodni pobytu w szpitalu lub innej placówce.
Trzeba jednak pamiętać zawsze o ryzyku, iż sytuacja prawna dziecka się nie unormuje. Dlatego, chcąc być rodziną adopcyjną, nie powinniśmy się zgadzać na kontakt z dzieckiem, którego sytuacja prawna jest nieuregulowana (lub przyjmować świadomie ryzyko, iż dziecko z nami nie zostanie).
Pamiętajmy również, że mamy prawo do pełnej informacji dotyczącej stanu zdrowia dziecka. Jeśli wyrazimy taką potrzebę, możemy na własny koszt dodatkowo je zbadać. Zwykle nie jest to konieczne, bo w placówkach preadopcyjnych dzieci są gruntownie badane.
Jak adoptować dziecko? Wykaz dokumentów potrzebnych do adopcji
- Aktualny odpis zupełny aktu małżeństwa (w przypadku drugiego małżeństwa – akt rozwodowy; ośrodki katolickie wymagają także metryki zawarcia tzw. związku sakramentalnego oraz opinii od proboszcza lub zaprzyjaźnionego księdza),
- Akt urodzenia – w przypadku osób samotnych.
- Zaświadczenie o zarobkach (w przypadku osób prowadzących działalność rolniczą – zaświadczenie z urzędu gminy).
- Zaświadczenie o niekaralności.
- Opinia z miejsca pracy (warto zaznaczyć, że nie trzeba w miejscu zatrudnienia podawać powodu, dla którego taka opinia ma być wydana).
- Zaświadczenie lekarskie o stanie zdrowia.
- Potwierdzenie z poradni zdrowia psychicznego i poradni odwykowej, że nie było się leczonym (byli pacjenci którejś z poradni muszą dostarczyć opinię o stanie zdrowia). Uwaga! Idąc do poradni odwykowej lub zdrowia psychicznego, NIE WOLNO się rejestrować – trzeba tylko poprosić o zaświadczenie o braku takiej rejestracji/leczenia.
Adopcja dziecka: ośrodki, które prowadzą adopcję zagraniczną
1. Publiczny Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy, Warszawa, ul. Nowogrodzka 75, tel. (22) 621 10 75.
2. Towarzystwo Przyjaciół Dzieci: Krajowy Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy, Warszawa, ul. Krakowskie Przedmieście 6, tel. (22) 425 46 88.
3. Katolicki Ośrodek Adopcyjno-Opiekuńczy, Warszawa, ul. Grochowska 194/196, tel. (22) 618 92 45.
Życie o jakim marzyliśmy – Historia Misiaczka i Beara
Kiedy trzeba, zwierają szeregi i dokonują rzeczy niemożliwych. Choćby takiej, że bocian przynosi małe niedźwiedziątko.
Ja jestem „boćkowy” Misiaczek, a mój mąż – Bear. Mamy 34 i 35 lat. Oboje jesteśmy informatykami. Studiowaliśmy na jednym roku. Małżeństwem jesteśmy 10 cudownych, choć pełnych ciężkich doświadczeń, lat. Od początku chcieliśmy mieć co najmniej dwójkę a nawet trójkę dzieci. Oboje jesteśmy jedynakami i boleśnie odczuwaliśmy brak rodzeństwa. Bear chorował od początku naszej znajomości. Sporo czasu spędził w szpitalu. Ale to było nic w porównaniu z tym, co stało się tuż po 1 rocznicy naszego ślubu.
Grom z jasnego nieba
U Beara pojawił się duży guz na jądrze. Diagnoza – złośliwy nowotwór, który daje 50% szans na wyleczenie. To był wyrok – spadł na nas jak grom z jasnego nieba. Bear strasznie się bał, a ja z nim. Musiałam być silna za nas dwoje i podtrzymywać go na duchu. Mówiono nam, że z jednym jądrem możemy mieć dzieci, że mają takich pacjentów. Dziś wiem, że nie zrobili nic, aby się o tym przekonać. Nie zbadali nasienia, nie mówiąc już o pobraniu go do ewentualnej inseminacji. Po operacji była chemioterapia, a co za tym idzie, wstrzymanie się od starań o dziecko na co najmniej rok do dwu lat.
Pojawił się strach, jak to będzie? Czy uda się Beara wyleczyć, czy będziemy mieli dzieci? Badania nasienia po chemioterapii były fatalne. Po drugim złym wyniku lekarz zdecydował o biopsji. Przyniosła kolejny cios – brak spermatogonia i spermatogenezy, czyli brak jakichkolwiek szans na biologiczne dziecko. Nie wiadomo, na ile wartościowe było usunięte jądro. Tego już nigdy się nie dowiemy. Pozostał żal, że nikt tego nie sprawdził przed operacją.
Rozpoczął się bardzo trudny dla nas czas. Bear poczuł się niepełnowartościowym mężczyzną. Nie dość, że z jednym jądrem, to jeszcze bezpłodny. Obwiniał siebie za to, że nie będziemy mieli dzieci w sposób naturalny. Musiałam go przekonywać o swojej miłości i że przebrniemy razem przez to wszystko.
Gdzie przebiega granica?
Kiedy Bear był już gotowy, wróciliśmy do tematu dzieci. I tu pojawiły się dylematy. Jaką drogę obrać? Wspomaganie rozrodu? Jeśli tak, to gdzie przebiega granica (światopoglądowa i finansowa)? A może adopcja? To były bardzo trudne rozmowy. Co jest lepsze? Ja myślałam co lepsze dla niego, a on – co lepsze dla mnie. Mam nosić nie jego dziecko pod sercem, ale z mego ciała? Czy oboje będziemy mieć podobny status rodziców adopcyjnych? Przeprowadziliśmy setki rozmów zanim podjęliśmy decyzję – spróbujemy inseminacji nasieniem dawcy. Na in vitro nie było nas stać. Kłóciło się to też z naszym światopoglądem.
Zebraliśmy pieniądze.
Długie dni oczekiwania
Inseminacja przebiegła bardzo szybko, obejrzałam nasienie dawcy pod mikroskopem. Lekarz sprawdził, czy moje jajeczko (nie było wcześniej specjalnej stymulacji) jest odpowiednio dojrzałe. Nastąpiło podanie nasienia, chwila na fotelu i szybki powrót do domu. A potem już długie dni oczekiwania. Mocno się rozczarowałam, kiedy w końcu zrobiłam test ciążowy. Jesteśmy wierzący, ale tym razem po raz pierwszy w życiu niemalże obraziłam się na Boga. Przyszły i inne myśli, zmarnowane ciężko uzbierane pieniądze. Inseminacja w sumie kosztowała 2,5 tysiąca. Teraz, odkąd czytam „bociana”, wiem, że ogromnie przepłaciliśmy. Wtedy to był jedyny znany mi lekarz, który dokonywał inseminacji nasieniem dawcy w okolicy. Pozostaliśmy w zawieszeniu.
Po przyjściu trochę do siebie, postanowiliśmy spróbować jeszcze raz. Znowu klęska, którą przeżyliśmy bardzo mocno. A po niej decyzja lekarza, żeby zrobić laparoskopię i sprawdzić, czy u mnie wszystko jest w porządku. Laparoskopia nie wniosła nic nowego. Podeszliśmy po raz trzeci do inseminacji. Znowu bez skutku. Nie miałam już sił walczyć w ten sposób. To czekanie na dwie kreski na teście było nie do wytrzymania. Powiedziałam DOŚĆ!
Choroba przekreśliła nasze marzenia
Byliśmy już 6 lat po ślubie – nadal bezdzietni. Zaczęliśmy ponownie zastanawiać się nad adopcją. Na kolejnych badaniach kontrolnych u Beara wykryto zakrzepicę. Stan okazał się na tyle poważny, że na farmakologię było już za późno, a leczenie operacyjne było zbyt ryzykowne (mógłby nie przeżyć operacji). Kazali obserwować, kontaktować się z chirurgiem naczyniowym, pozostawać pod kontrolą kardiologa i innych specjalistów. Przeraziło mnie to bardziej niż wcześniejszy nowotwór. Wtedy przynajmniej coś się działo, a teraz czułam się kompletnie bezradna. Lekarze mówili, że z tą chorobą jest różnie, czasami sama się cofa, a czasem postępuje bardzo szybko w przeciągu kilku-kilkunastu miesięcy. Ciężko było żyć z taką świadomością i cokolwiek planować.
Nastąpiły długie, bardzo szczere rozmowy. Co robimy? Jaka będzie nasza wspólna przyszłość, jak długa? Bałam się, że możemy adoptować dziecko, a ja wkrótce zostanę sama. Kochałam i kocham męża. Nie mogłam sobie wyobrazić bycia samą, bez niego, do końca życia. Zresztą Bear też tego ode mnie nie oczekiwał. Znowu musieliśmy wszystko przemyśleć, przetrawić. Mijał czas. Nic złego się nie działo. Postanowiliśmy, że jednak postaramy się adoptować dziecko. Zaczęliśmy się dowiadywać telefonicznie, jakie mamy możliwości. W rozmowach nie ukrywaliśmy stanu zdrowia Beara. Kolejne rozczarowanie. Wszyscy byli zgodni, że przez chorobę Beara nie mamy szans na adopcję. Jeśli nawet nie odrzuci nas komisja kwalifikacyjna, to na pewno sąd. Choroba, która odebrała nam nadzieję na biologiczne rodzicielstwo, uniemożliwiała nam też zostanie rodzicami w ogóle.
Powrót nadziei – adopcja dziecka
Nowy rok okazał się dla nas przełomem. Znalazłam strony „Naszego Bociana”. Zajrzałam i wsiąkłam. Opowiedziałam pokrótce naszą historię. Reakcja forumowiczów przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Wszyscy nam współczuli, wspierali dobrym słowem. Kilku z „bocianowiczów” zaczęło pytać w swoich miejscowościach w ośrodkach, czy rzeczywiście w naszym przypadku nic się nie da zrobić. No i znalazł się ośrodek, który chciał nas wysłuchać i być może nam pomóc. Ośrodek TPD był 300 km od nas, ale to nie było ważne. Nadzieja powróciła.
Zadzwoniłam, umówiłam się na pierwsze spotkanie. Panie potraktowały nas bardzo serdecznie, życiowo podeszły do problemu. Powiedzieliśmy o naszych planach rodzicom. Bardzo się ucieszyli, w nich też wstąpiła nadzieja na zostanie dziadkami.
Wszystko potoczyło się jak lawina. Kolejne wizyty, spotkania i opinia pań, że przekonają komisję kwalifikacyjną, iż nadajemy się na rodziców adopcyjnych. Pokierowały nami. Jak wielkie było ich przekonanie o naszej kwalifikacji może świadczyć fakt, że przedstawiły nam naszego synka na kilka dni przed komisją. To było niesamowite.
Ostatnie rozmowy indywidualne
Na ostatnie rozmowy indywidualne zawiózł nas mój tato. Też chciał mieć swój udział w staraniach. Po rozmowach panie stwierdziły, że właściwie to mają już dla nas dziecko – dwumiesięcznego chłopca. Ze względu na dzielącą nas dużą odległość, nie przedstawiły nam go od razu. Najpierw opowiedziały o nim, jego mamie. Pojechaliśmy go zobaczyć do ośrodka preadopcyjnego. Mój tato nie odważył się wejść z nami. Wszystko działo się tak szybko, że nie mieliśmy czasu, żeby się denerwować.
Dopiero na miejscu, gdy zostaliśmy sami w pokoju spotkań, zaczęliśmy się trząść z wrażenia. Za moment, po tylu latach różnych starań i oczekiwań, mieliśmy poznać naszego synka. Po chwili wjechał wózek z dzieckiem. Poznaliśmy naszego synka – ślicznego, drobnego chłopca. Zakochaliśmy się w nim od pierwszego wejrzenia. Popatrzył na nas i… obdarzył przecudownym, bezzębnym uśmiechem. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Mieliśmy trochę czasu, aby się poznać. Panie z naszego OAO namówiły dziadka, aby poszedł poznać wnuka. Tato miał łzy w oczach. Też się w nim zakochał. Niestety nie mogliśmy tym razem być długo, musieliśmy wracać do domu.
Jak najszybciej zabrać synka do domu – jak adoptować dziecko?
Mieliśmy wrócić dopiero w sobotę. Dłużyły nam się wszystkie dni w oczekiwaniu na synka. Ale trzeba było pokończyć wszystko w pracy i przygotować się do urlopu macierzyńskiego. Weekend był cudowny. Całe dwa dni spędziliśmy w ośrodku z naszym dzieckiem. Już wiedzieliśmy, że jesteśmy pozytywnie zakwalifikowani. Przyszedł czas na złożenie papierów w sądzie i staranie się, by jak najszybciej zabrać synka do domu. Myśleliśmy, że już następny weekend będziemy razem. Ale niestety sądy nie zawsze działają tak jak chcemy, dla dobra dzieci i nas. Nie udało się. Następny weekend znowu spędziliśmy w placówce.
We wtorek, po postanowieniu sądu o tymczasowym pobycie, mogliśmy zabrać synka do domu. Wcześniej wielkie zakupy, składanie łóżeczka itp. We wtorek z samiutkiego ranka, pojechałam z moim tatą, teraz dumnym dziadkiem Przemka Łukasza, po naszego synka. Tata z babciami czekał w domu na nasz powrót. Dziadek był dumny ze swej roli. Przemuś bardzo dzielnie zniósł 6 godzin drogi. Potem była pierwsza kąpiel i pierwsza noc we własnym łóżeczku. Ta noc i dzień były wspaniałe.
Wszyscy serdecznie przyjęli Przemcia – sąsiedzi, znajomi, rodzina, choć wiedzieli, że jest adoptowany, bo nie byłam w ciąży. Nie spotkaliśmy się z żadnym negatywnym odbiorem. Gratulowano nam, a czasem nas podziwiano. Od tego czasu szczęśliwie jesteśmy razem. A już wątpiliśmy w to, że zostaniemy rodzicami. Przemuś okazał się radosnym, wspaniale rozwijającym się dzieckiem. Dziadkowie są zakochani po uszy w swoim wnusiu. To takie wspaniałe być rodzicem. Przemuś też cudownie wpłynął na swojego tatę, który bardziej skupił się na nim niż na własnym stanie zdrowia. Częściej wychodził na spacer, miał więcej ruchu.
Długo niestety czekaliśmy na rozprawę w sądzie, bo ponad 4 miesiące, ale po uprawomocnieniu wyroku już nikt nie odbierze nam synka, czego mimo wszystko się jeszcze obawialiśmy.
Urodzony sercem
Prowadzimy życie o jakim marzyliśmy. Mimo że u Beara wykryto kolejną, dość poważną chorobę, myślimy o adopcji drugiego dziecka. Nie chcielibyśmy, aby Przemciu podzielił nasz los jedynaka. W jeszcze gorszym wykonaniu, bo bez wujków, cioć i kuzynostwa z pierwszej linii. Być może będzie to rodzona siostra Przemusia? Bóg nam sprzyja i chyba jeszcze długo będziemy razem cieszyć się naszym synkiem i innymi naszymi dziećmi.
Z perspektywy 10 lat naszego małżeństwa i wielu lat starań o dziecko stwierdzamy, że widocznie tak miało być. To właśnie Przemek był naszym synkiem. Wyznajemy zasadę, że jeśli coś się dzieje, nawet złego, to widocznie ma jakiś sens, który być może poznamy w przyszłości. I tak chyba było w tej sytuacji. Nasza droga do rodzicielstwa i problemy zdrowotne Beara bardzo wzmocniły nasze małżeństwo. Przyczyniły się do sporego przewartościowania naszego życia.
Żałujemy, że wcześniej nie zdecydowaliśmy się na adopcję, nie wiedzieliśmy jak adoptować dziecko. Wydawaliśmy pieniądze na wspomaganie, które nic nie dało. Decyzja o adopcji przynosi wielką ulgę i spokój. To, że jesteśmy rodzicami nieco inaczej niż zdecydowana większość ludzi, nie budzi w nas żadnych negatywnych odczuć. Powoli zaczynamy przekazywać Przemciowi prawdę o jego korzeniach, nie jest to temat tabu. Robimy to przy okazji podobnego tematu w czytanej książeczce itp. Nasz syn będzie rósł ze świadomością, że jest adoptowany, co znaczy bardzo kochany, urodzony sercem, bardzo, bardzo wyczekiwany.
Jak adoptować dziecko: Odpowiedzi na pytania pochodzą od Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Warszawie.
Jak długo oczekuje się na dziecko?
Trudno jednoznacznie określić. Zazwyczaj – z uwagi na przebieg procedury – mniej więcej po roku zostaje zakończona szczęśliwym finałem. Ten czas potrzebny jest nie tylko na formalności, ale także po to, żebyśmy poznali kandydatów na rodziców, a oni sami, żeby dowiedzieli się jak najwięcej o dzieciach oddawanych do adopcji. Bywa, że przychodzą pary, które wyobrażają sobie „potworki” zamiast dzieci. A to są piękne maluchy, tyle że bardzo skrzywdzone przez los. Ponieważ czują się odrzucone, mogą w przyszłości sprawiać kłopoty wychowawcze. Rodzice nie tylko muszą być ich świadomi, ale także powinni nauczyć się z tym radzić. Do tego służą organizowane przez ośrodek warsztaty i szkolenia.
Czy po adopcji niemowlęcia przysługuje matce urlop macierzyński?
Tak, od momentu złożenia w sądzie wniosku o przysposobienie przyszłej matce adopcyjnej przysługuje płatny urlop macierzyński na 16 tygodni, nie dłużej jednak niż do ukończenia przez dziecko 12 miesięcy. Jeśli jednak dziecko w chwili złożenia wniosku do sądu ma np. 11 miesięcy, matce przysługuje 8 tygodni zasiłku macierzyńskiego. W przypadku dzieci, które ukończyły rok, matce przysługuje tylko urlop wychowawczy.
Czy osoba np. z III grupą inwalidzką może adoptować dziecko?
Prawo nie mówi wprost, że osoby z grupą inwalidzką nie mogą adoptować dzieci. Każdą kandydaturę rozpatruje się indywidualnie. Potrzebne jednak jest zaświadczenie lekarskie o stanie zdrowia. Sąd rodzinny, podejmujący ostateczną decyzję o powierzeniu dziecka, na pewno weźmie pod uwagę opinię lekarską potwierdzającą fizyczną i psychiczną zdolność do opiekowania się dzieckiem.
Co to jest rodzina zastępcza i czym różni się od adopcyjnej?
Rodzina zastępcza to rodzina, która opiekuje się dzieckiem, mieszka z nim. Do rodziny adopcyjnej mogą trafić tylko takie dzieci, których rodzice nie żyją, zostali pozbawieni przez sąd praw rodzicielskich albo sami się ich zrzekli. Jeśli więc mają jedynie ograniczoną władzę rodzicielską, dziecko może znaleźć się tylko w rodzinie zastępczej. Należy pamiętać, że adopcja oznacza więzy na całe życie. Dziecko staje się nie tylko dzieckiem dla swoich rodziców, ale także wnuczkiem dla „nowych” dziadków, a jego dzieci będą w przyszłości wnukami dla przybranych rodziców.
Ale tekst – mnóstwo informacji dziękuję
heh nie musi …