No votes yet.
Please wait...

Czteroletni Krzyś jest niejadkiem. Cała rodzina bardzo się martwi i każdy robi, co może. Babcia w czasie karmienia opowiada bajeczkę (może się zasłucha i zje), mama obiecuje nagrodę (jeszcze dwie łyżeczki i pójdziemy na plac zabaw), tata grozi karą (nie będziesz oglądać dobranocki). Nic nie pomaga. Jedyne, na co ma apetyt, to słodycze.

Do tego, by dziecko dobrze wychować, wystarczy je kochać i dawać mu  dobry przykład.

Ośmioletnia Martusia odmawia włożenia nowej sukienki i krzyczy: Nigdy w życiu tego nie włożę! Okropnie grubo wyglądam! Po czym oświadcza, że będzie się odchudzać, a ponieważ mama odchudza się, jedząc pomarańcze, nalega, aby do szkoły dawać jej pomarańczę zamiast kanapki. Czy to już jest problem? Czternastoletnia Ewa najpierw przestaje jeść węglowodany, potem mięso. Pewnego dnia oświadcza: Nie będę jadła niczego, co ma oczy! Pozwolić, czy toczyć boje? Szesnastoletnia Jola lubi gotować  i nader chętnie rozmawia o jedzeniu. Intensywnie uprawia sport: biega, gimnastykuje się, jeździ na rowerze. Niechętnie zaś siada do stołu z rodziną i zawsze znajduje po temu jakiś powód. Rano zbyt późno wstaje i nie ma czasu na śniadanie – łapie tylko w locie kanapkę przygotowaną przez mamę. Obiad je w szkole, a w każdym razie wszyscy tak sądzą, ponieważ ma wykupiony abonament. Wieczorem pod pretekstem, że musi się jeszcze uczyć, zabiera jedzenie do swojego pokoju. Przy wielkanocnych porządkach mama odkrywa pod jej łóżkiem kolekcję zeschniętych kanapek. Wpada w popłoch: Tyle piszą o anoreksji, byle to nie to!  ale zaraz się pociesza: To niemożliwe, nie moja Jola! Ona prowadzi takie zdrowe życie.

Jak to jest z naszymi dziećmi? Co jest normą, a co powinno nas niepokoić? Co robić, żeby nasze pociechy nauczyły się zdrowo odżywiać?
Potrzeby żywieniowe zależą od wieku. Małe dziecko chętnie je proste potrawy, których skład jest mu znany i widoczny, nie chce jeść zup, w których pływają różne rzeczy. Odrzuca też wszystko, co ma zielony kolor (ze szpinakiem na czele). Tak jak chętnie słucha w kółko tych samych bajek, tak samo najchętniej jadłoby ciągle to samo. Pewnego dnia gust mu się zmienia i ulubione do tej pory danie staje się be.  Nie ma w tym nic niepokojącego – małe dziecko intuicyjnie wybiera to, co jest jego organizmowi potrzebne i odrzuca to, co jest dla niego szkodliwe.

A co z  niejadkiem? Poza nader rzadkimi przypadkami, tak zwane niejadki są dziećmi najzdrowszymi na świecie – one tylko nie lubią pewnych pokarmów i nie jedzą tak dużo jak chcieliby ich rodzice. Poważnym błędem jest zmuszanie do jedzenia za pomocą przekupstwa lub gróźb. Manipulując, uczymy manipulacji – dziecko z łatwością odkrywa, że za pomocą jedzenia  (lub niejedzenia) może skoncentrować na sobie uwagę rodziców, wymusić zakup czegoś lub nawet ukarać babcię za to, że nie zabrała go do ZOO.

Nie trzeba chyba uzasadniać, dlaczego słodycze nie mogą zastępować rozmowy z dzieckiem czy być formą pocieszenia.  Może warto wziąć przykład z krajów skandynawskich, gdzie dzieci w ogóle jedzą słodycze tylko w weekendy, pod okiem rodziców, a zaraz potem muszą umyć zęby? Nawiasem mówiąc, marzy mi się poświęcona temu,  ogólnopolska akcja na miarę „ Cała polska czyta dzieciom”.

Jeśli taka mała dziewczynka jak Martusia, zaczyna przejmować się swoją tuszą, to zapewne  naśladuje zachowanie matki (lub starszej siostry). Koleżanki bowiem staną się dla niej punktem odniesienia dopiero za kilka lat, gdy wejdzie w okres dojrzewania.Już trzyletnie dziewczynki uwielbiają przymierzać mamusine ubrania, malować się jej kosmetykami i obwieszać biżuterią. Naśladują  ich wygląd i – co znacznie ważniejsze – zachowanie. Jeśli matka zamartwia się tuszą, stosuje głodówki i diety, a córka widzi to i słyszy, z pewnością niebawem będzie robiła to samo, choćby była chuda jak patyk, a jeśli rodzicielka uwielbia odpoczywać przed telewizorem z pudełkiem czekoladek, to też będzie ją naśladowała. Nie zmienią tego  żadne tyrady na temat zalet zdrowego życia, gdyż słowa będące jawnym zaprzeczeniem  czynów,  nie mają wpływu na modyfikację zachowań.

Wśród naszych nastolatek jest niesłabnąca moda na odchudzanie. Nic dziwnego – gdzie tylko nie spojrzeć – wszędzie anorektyczne wzorce urody. Wychudzone modelki widzimy na wybiegu, w reklamie luksusowego samochodu i na billboardzie z seksowną bielizną. To kolejne zagrożenie dla naszych pociech. Już gimnazjalistki  prześcigają się w dietach i głodówkach. Jeszcze gorzej jest w liceach. U niektórych, tak jak u Joli, kończy się to chorobą, gdyż Jola, niestety, potrzebuje już profesjonalnej pomocy.

Co możemy zrobić, aby ustrzec nasze dzieci przed problemami związanymi z odżywianiem?

  • Nawet nie próbujmy zachęcać do  stylu życia, którego jesteśmy żywym zaprzeczeniem.
  • Nie absorbujmy dziecka własnymi problemami z tuszą. Mówienie o tłustym brzuchu, dietach, głodówkach i cudownych środkach odchudzających jest dla dziecka wzorem dezaprobaty dla własnego ciała.
  • Nie krytykujmy wyglądu i tuszy naszego dziecka.
  • Słuchajmy, co ma nam do powiedzenia, zamiast ciągle do niego mówić. Bądźmy przy nim w trudnych momentach i okazujmy mu bezwarunkową aprobatę.
  • Pilnujmy, aby jedzenie nie straciło swojej naturalnej funkcji. W żadnym przypadku nie może służyć pocieszeniu, zastępować rozmowy, być formą nagrody lub kary.
  • Przyjmijmy żelazną zasadę, że dziecko decyduje, ile chce zjeść, ale to my wybieramy, co ma być w domu do zjedzenia.
  • Jeśli dziecko zaczyna stosować jakąś dietę, nie róbmy z tego wielkiego problemu, ale też i nie pomagajmy mu w tym. Najpewniej szybko mu to przejdzie.
No votes yet.
Please wait...