Ponoć mężczyźni zakochują się, patrząc, a my – słuchając. Oni podziwiają u nas nogi, biust i włosy, my zachwycamy się ich głosem. Bywa jednak, że też zaczynamy na nich patrzeć… I wtedy powinni wysłuchać, co mamy im do powiedzenia!
Trochę piękniejszy od diabła
Mamy i babcie przestrzegały nas przed zbyt przystojnymi mężczyznami, często idziemy więc posłusznie tym tropem. Wiele par mogłoby bez charakteryzacji zagrać w nowej wersji filmu „Piękna i Bestia”. Co ciekawe, męska połowa tych związków nie ma sobie wiele do zarzucenia, za to kobieca nieustannie trapi się, jakby tu być jeszcze piękniejszą. On, zadowolony z siebie – zwłaszcza że wszyscy widzą, jaką wspaniałą zdobył kobietę! – ma coraz większe ego. Za to ona skubie listki sałaty, biega na pilates, wklepuje krem pod oczy i zastanawia się nad liftingiem.
Warto przyjrzeć się parom, z którymi bawimy się np. na weselach. Pani cały czas olśniewa strojem, fryzurą i makijażem. Pan szybko zdejmuje marynarkę, bo gorąco, i luzuje krawat, bo niewygodnie. Na koszuli pod pachami ma mokre półksiężyce… Ale kto o kogo zabiega? Kto prosi: „Kochanie, zatańczmy, to moja ulubiona melodia…”?
O tym, że mężczyznom wystarcza bycie trochę piękniejszym od diabła, świadczy też to, jak reagują na swój rosnący brzuch. Bywa, że na chwilę wciągają powietrze, by dobrze zaprezentować się przed nowo poznaną kobietą, ale potem robią wydech i znad paska wyłania się sadełko. Poklepują się czule po nim, nazywając je mięśniem piwnym.
Czas działać!
Duży mężczyzna daje poczucie bezpieczeństwa. Kobieta ma przy nim pewność, że przeniesie ją przez strumień i ochroni przed światem, otaczając ramionami. Miło jest oprzeć się o jego tors, ale wtulać nos w męskie piersi? Bo prawda jest brutalna: tyjącemu mężczyźnie rośnie biust…
Wyłóż na stół wspólne stare fotografie – te z wakacji, gdy mieliście naście lat. Te ze ślubu, na których obok ciebie stoi szczypiorkowaty młodzieniec. Obok połóż najnowsze zdjęcia. Jeśli chłopak ze ślubnej fotografii przybrał postać jegomościa z brzuszkiem, a na wakacyjnym zdjęciu wyłania się z basenu piersiasty zawodnik sumo – czas działać! Nie szukaj dla niego usprawiedliwień. To prawda, wszyscy się zmieniamy. Ale czy musimy na gorsze? Zamiast bagatelizować tuszę twojego mężczyzny, zadbaj o jego zdrowie. Jeśli ma cię przenosić przez strumienie i bronić przed światem, musi być sprawny i silny.
Zabawa w podchody
Oczywiście – możesz mu powiedzieć wprost, że przytył. Jeśli jednak chcesz osiągnąć skutek, a nie – się pokłócić, weź pod uwagę, że mężczyźni są zwykle odporni na nasze argumenty („Babskie gadanie!”). Przemawiają za to do nich liczby. Zrób prasówkę, idź do biblioteki, poszperaj w internecie – znajdź informacje o cholesterolu i o tym, jak tusza obciąża serce. Wydrukuj tabele, z których twój facet dowie się, ile kalorii spali, grając w piłkę, pracując w pocie czoła, biegając i… uprawiając namiętny seks.
Pamiętaj, że mężczyzna też człowiek, potrzebuje zachęty i komplementów. Jeśli uwierzył twoim informacjom, dba o siebie, rzeźbi sylwetkę – doceń to i pochwal. Okaż, jak bardzo cieszy cię każdy mięsień widoczny pod skórą, zamiast miękkiego tłuszczyku, który jeszcze niedawno tam zalegał. Jeśli jednak twój ukochany nic sobie nie zrobił z przestróg, spróbuj leciutko go zawstydzać słodkimi słówkami typu: „Ależ się mój misio zrobił okrąglutki!” Jeśli nie zareaguje na „misia” – choć większość mężczyzn nie lubi, gdy ich tak nazywamy (ciekawe, dlaczego, prawda?) – z pewnością zdopinguje go słowo „okrąglutki”.
Obudź w nim ducha rywalizacji. Mów z uznaniem o mężczyznach, którzy zachowują lub odzyskali szczupłą sylwetkę i dobrą formę. Nie porównuj go z nimi, po prostu przytaczaj przykłady z waszego otoczenia i… z telewizji. Pamiętaj: kropla drąży skałę, a umiejętne wiercenie dziury w brzuchu daje pożądane rezultaty.
Nie protestuj, gdy twój mężczyzna umawia się z kolegami pograć w piłkę. Tobie w tym czasie przyda się trochę samotności. Ale na basen zapiszcie się razem. Spraw sobie nowy kostium, a jemu kup kąpielówki i bawcie się dobrze, gubiąc sadełko na pływalni, w jacuzzi, w saunie i gdzie tylko przyjdzie wam ochota.
Dawaj dobry przykład i bądź świetną towarzyszką w jego staraniach o formę. Tobie też nie zaszkodzi odrobina ruchu, prawda? Znasz swojego mężczyznę lepiej niż ktokolwiek, więc wiesz, co na niego podziała – czy lepiej oznajmić mu „Chudniemy razem!”, czy może poprosić, żeby towarzyszył tobie w zrzucaniu kilogramów, bo bez niego pewnie szybko „stracisz motywację”. Ćwiczcie razem i… pozwól mu, by był lepszy. Zachęcony sukcesem, zacznie starać się jeszcze bardziej. Nie lubisz biegać i męczy cię siłownia? Nie szkodzi. Są inne rodzaje aktywności fizycznej, które pomogą wam wzmocnić nie tylko formę, ale i wasz związek. Dobrze wpływa… seks. Skuteczne okazują się też wspólne długie spacery – dają okazję do ruchu na świeżym powietrzu i do rozmów. Jeśli trudno ci wyciągnąć męża na dwór, pomyśl, może dobrym rozwiązaniem byłoby kupienie mu psa?
Ja tu rządzę!
Zasada jest prosta: kto gotuje, ten decyduje. Jest wprawdzie ryzyko, że twój mężczyzna zacznie dożywiać się na mieście, ale – próbuj. Wprowadź do waszego jadłospisu ryby i jarzyny. Powolutku odzwyczajaj go od coli. Przestań smażyć na maśle; kup oliwę. Gdy wiesz (lub masz podstawy, by przypuszczać), że jego lunch to najczęściej fast food, szykuj mu do pracy zdrowe jedzenie. Jeśli kanapki, to z ziarnistego pieczywa i z porcją warzyw. Kup śniadaniowe pojemniczki, będziesz mogła do nich wkładać kawałki drobiu pieczonego na grillu, kolorowe koreczki, sałatki albo surówki. Do drugiego włóż bombę witaminową na deser: cząstki kiwi ponadziewane na drewniane szpadki. Przygotowania zajmą ci trochę czasu, ale warto się postarać. Szybko nabierzesz wprawy, a wraz z witaminami dostarczysz mężowi dowodów, że o niego dbasz.
Mobilizuj go i nie utrudniaj mu diety. Jeżeli dobrze wiesz, że najmniejszy kawałeczek czekolady nie ujdzie jego uwadze, pozbądź się batoników i cukierków. Bądź dla niego jedyną słodką pokusą w waszym domu.