No votes yet.
Please wait...

„Jakim mnie Boże stworzyłeś, takim mnie masz” – mówimy hardo, akceptując swoje złe cechy i przyzwyczajenia. Owszem, zdolność dojrzałego człowieka do trwałej zmiany jest tak naprawdę niewielka. Ale nie niemożliwa.

Nie ma osoby, która choćby raz nie obiecywała, że się zmieni. Najwięcej „mocnych postanowień” czynimy z okazji Nowego Roku – rzucamy palenie, ślubujemy przejście na dietę i zapisanie się na fitness, zrywamy z alkoholem lub wydawaniem pieniędzy na rzeczy niepotrzebne. Niektórzy składają naprawdę ważne obietnice, pragną być lepszymi ludźmi, małżonkami, przyjaciółmi. Większość postanowień po jakimś czasie trafia na psychiczny śmietnik, najczęściej już w lutym o nich nie pamiętamy.

Dzieje się tak dlatego, że nasza zdolność do trwałej zmiany jest stosunkowo niewielka. Czy wobec tego warto w ogóle składać jakiekolwiek obietnice poprawy? Tak, ale z pełną świadomością, że czeka nas trudne zadanie.

Z zewnątrz i wewnątrz

Zmiana może zostać zainicjowana na dwa sposoby. Najczęściej modyfikujemy siebie, gdy zmienia się środowisko zewnętrzne. Wpływają na nas ważne wydarzenia – przeprowadzka, narodziny dziecka, zmiana pracy, choroba. Skutki takich psychicznych trzęsień ziemi mogą być trwałe, ale dzieje się to stosunkowo rzadko. Adaptujemy się do nowych warunków, ale tak samo łatwo powracamy potem do dawnych schematów zachowań.

Oczywiście zdarzają się psychiczne kataklizmy, po których już nigdy nie jesteśmy tacy sami. Na przykład wiadomość o chorobie może spowodować depresję, ta większą skłonność do refleksji i w konsekwencji trwałe zmiany. Trudno jednak mówić o modyfikacji osobowości, ewolucje dotyczą raczej konkretnych schematów zachowań. Nasze ego składa się z tysięcy elementów kształtowanych latami. To, kim jesteśmy, zależy od naszych predyspozycji genetycznych, wychowania, edukacji, ludzi, którzy byli dla nas ważni, aktualnej sytuacji życiowej, stanu zdrowia, wypracowanego światopoglądu. Coś, co budowano na przykład przez pięć dekad, nie poddaje się łatwo modyfikacji.

Według psychologów trwalsze zmiany mogą mieć początek we wnętrzu naszego umysłu. Jakieś zdarzenie staje się pierwszym impulsem do analizy osobowości i zachowań. Rozstanie z partnerem lub kłótnia z dzieckiem mogą sprawić, że postawimy sobie ważne pytanie: „Dlaczego nie umiem opanować gniewu, choć po fakcie żałuję wybuchów?”, „Czemu mam skłonność do wiązania się z nieodpowiedzialnymi mężczyznami?”, „Czy naprawdę jestem osobą autorytatywną?”. Pytania tego typu są jak końcówki nitki, która prowadzi do wnętrza osobowości. Do kłębka wiedzie długa i żmudna droga, nielicznym udaje się znaleźć odpowiedź na zadany problem.

To dlatego, że niczego nie boimy się bardziej od własnych słabości i win. Wolimy przyjąć wyjaśnienia przerzucające odpowiedzialność na zjawiska zewnętrzne, niż przyznać się, że sami jesteśmy winni. Tymczasem wyjaśnienie problemu na ogół przynosi ulgę. Wiemy już na przykład, że gniewne wybuchy to zaczerpnięty z rodzinnego domu sposób reakcji na lęk. Wiedza, skąd wziął się dany sposób postępowania, to ważny element na drodze do zmiany. Kolejnym jest wprowadzenie nowego schematu. Utrwala się on dopiero wtedy, gdy zastosujemy go kilka razy i odnotujemy zyski, jakie przynosi nowe zachowanie. Z całą pewnością nie zmienimy się na siłę. Nie można powiedzieć „od jutra nie będę się spóźniał” i w ten sposób z dnia na dzień zostać osobą punktualną. Przy pierwszej możliwej okazji i osłabieniu mobilizacji, spóźnimy się ponownie.

Nie wystarczy tylko chcieć

Pragniemy wierzyć, że każdy z nas ma możliwość zmiany na lepsze. Teoretycznie absolutnie wszyscy mamy szansę na duchową ewolucję, jednak wbrew obiegowym opiniom nie wystarczy „tylko chcieć”, należy jeszcze wiedzieć, jak chcieć. Tylko w bajkach tchórze zmieniają się w bohaterów, a barbarzyńcy w łagodne baranki.

– Media lubią kreować iluzję, że wystarczy chcieć, a wszystko się zmienia. Niestety, to nie takie łatwe. Nie lubimy zmian, ponieważ niosą widmo zagrożenia. Osobiście nie wierzę, że przeciętny Kowalski spełni noworoczne postanowienia. Szansę na dotrzymanie obietnic mają raczej ci, którzy nawykli do wprowadzania zmian w życie codzienne, gdyż to ono nas tworzy. Jeśli ktoś potrafił zmienić grono znajomych, pracę, warunki ekonomiczne, kraj zamieszkania, prawdopodobnie będzie miał niewielkie trudności z dokonaniem obiecanej zmiany w sobie. Łamiąc jedną rutynę, znajdujemy tym samym przepis na łamanie innej. Osobowość to struktura stała, a nie zmienna, jednak zdolna do ewolucji. O zmianę łatwiej, gdy kieruje nami silne pragnienie osiągnięcia czegoś, niż gdy chcemy tylko uniknąć nieprzyjemności. Posłużmy się przykładem – jeśli pani X pragnie schudnąć, bo przeszkadzają jej docinki koleżanek z pracy na temat tuszy, ma mniejsze szanse na spełnienie postanowienia niż pani Y, której motywacją do odchudzania jest wystąpienie w dopasowanej sukni na zbliżającym się balu absolwentów.

Zamiast złościć się na siebie, lepiej snuć wizje o spełnionych marzeniach i powoli, acz konsekwentnie kroczyć w kierunku ich realizacji. Na pewno na drodze do spełniania mocnych postanowień trzeba się nauczyć oddzielania własnych pragnień od oczekiwań innych ludzi. Wyjątkowo trudno dokonać zmiany zachowania, gdy motywacją jest chęć zaspokojenia czyjegoś pragnienia. Alkoholik nie porzuci nałogu, ponieważ życzy sobie tego rodzina. Tylko myśląc „czuję się szczęśliwy, gdy oni mają o mnie dobrą opinię i z chęcią spędzają ze mną czas, a uczucie to zyskuję tylko jako osoba trzeźwa”, może zapragnąć zmienić siebie dla siebie. Zmiana dokonana dzięki własnej motywacji będzie trwalsza niż ta, do której impulsem była chęć zadowolenia osób trzecich, choćby to byli ludzie nam najbliżsi.

 Cuda na Nowy Rok i na co dzień

Kto pragnie coś w sobie poprawić, nie powinien się zniechęcać, że czeka go trudne zadanie. Aby zwiększyć motywację, warto pomyśleć o tych, którym się udało. Wystarczy współgranie kilku czynników, by człowiek, właściwie za pomocą nielicznych modyfikacji zaczął pełniej cieszyć się życiem.

Święty Augustyn opisując własną duchową transformację podkreślał, że zbawienną rolę miały chwile spędzone w samotności oraz medytacja. Do tego celu nie jest nam potrzebna znajomość żadnych technik. Możemy się na przykład modlić, snuć luźne myśli, rozmawiać z przyjaciółmi lub prowadzić dialog ze sobą, zapisując pytania i odpowiedzi na kartce.

Dla wielu osób drogą do zmiany tych zachowań, których u siebie nie akceptowali, była sztuka. Reżyser Krzysztof Krauze mówił w wywiadzie, że praca nad filmem „Plac Zbawiciela” była dla niego jak katharsis, możliwość oczyszczenia się z dawnych lęków oraz złych przyzwyczajeń, które przeszkadzały mądrze żyć. „Był to też akt przebaczenia. Bo zrozumieć to znaczy przebaczyć. To zawsze dodaje siły. Najgorzej jest, gdy latami nosisz urazę. Ona najbardziej niszczy ciebie samego. Wpędza cię w choroby. Choroby na własne życzenie, jak to nazywam, wynikające z wad charakteru” – wyznał reżyser.

Po to, by przyglądać się sobie za pomocą sztuki, nie trzeba być koniecznie artystą. Wystarczy czysta kartka i chęć, by zamalować ją tym, co pierwsze przyjdzie do głowy. Wiersz, słowa do piosenki, blog w internecie, zdjęcia zrobione podczas samotnego spaceru. Wszystko to będzie nosiło ślad naszej osobowości, więc może stać się kolejnym ważnym tropem do rozważań i poszukiwań lepszej wersji siebie samego. Nie zapominajmy też o cudach, bo mogą się zdarzyć – i z okazji Nowego Roku, i bez okazji.

Wiele rzeczy niezwykłych, trudnych do przewidzenia nawet dla wytrawnych psychologów, dzieje się pod wpływem miłości. Zakochani, kochający i kochani potrafią zadziwić naukowców na przykład ucząc się obcego języka w ciągu kilku miesięcy, rzucając palenie w ciągu jednego dnia i nigdy nie wracając do nałogu, decydując się na przerwanie długotrwałego, a wyniszczającego związku w ciągu jednej minuty. Cuda nie dzieją się często, jednak na pewno nie warto hołdować zasadzie: „jakim mnie Boże stworzyłeś, takim mnie masz”. Bo przecież nikt nie jest właścicielem naszych kłopotów, wad i nieadekwatnych reakcji bardziej niż my sami.

No votes yet.
Please wait...