O tym, dlaczego warto zwracać uwagę na nasze uczucia i jak wzmacniać kontakt z sobą samym i z najbliższymi, rozmawiamy z mediatorem i trenerem metody komunikacji interpersonalnej „Porozumienie bez przemocy”.
Do czego służy mediacja?
To wspólne szukanie rozwiązań, takich, w których potrzeby wszystkich są jednakowo ważne. Nie ma wygranych i przegranych w konfliktach, gdy otwarcie wyrażamy swoje uczucia i potrzeby, unikając obwiniania i oskarżania się wzajemnie czy szukania winnych, a zatem, troszcząc się tak naprawdę o uczucia i potrzeby szacunku, kontaktu, porozumienia. Czasem, aby poprowadzić taką rozmowę, skonfliktowani ludzie potrzebują pomocy kogoś z zewnątrz, trzeciej strony, czyli właśnie mediatora.
Kobiety często skarżą się, że powodem, dla którego się objadają, jest osamotnienie, trudne relacje z najbliższymi. Wtedy sięgają po jedzenie, żeby się pocieszyć, a potem nadmiernie tyją. Czy mediacje – dziedzina, którą się pan zajmuje – może im pomóc nawiązać kontakt z otoczeniem?
Mediacje, zwłaszcza mediacje z wykorzystaniem metody „Porozumienie bez przemocy”, to droga budowania kontaktu z ludźmi, ale też z sobą samym. Kiedy nie tylko mamy świadomość tego, że coś robimy, ale też wiemy, dlaczego to robimy, dużo łatwiej przerwać błędne koło starych nawyków. Poza jedzeniem, ludzie podejmują wiele innych działań nie przynoszących im satysfakcji, bo brakuje im właśnie tego podstawowego kontaktu – z samymi sobą. Wykonują wiele czynności,nie zadając sobie pytania: dlaczego to robię?
Ale te osoby mówią wyraźnie, dlaczego: objadam się, bo chcę się pocieszyć, kiedy czuję się samotna i niezrozumiana.
Samo zrozumienie, co się dzieje, wydaje się mało efektywne, jeśli chodzi o zmianę nawyków. Ważniejsze od racjonalnej interpretacji są uczucia. Twórca PBP Marshall Rosenberg zwrócił uwagę na bardzo ważną zależność naszych działań nie tyle od naszych osądów czy informacji na jakiś temat, ale od uczuć, które w nas się budzą w związku z tym, co robimy.
Czyli mogę przeczytać mnóstwo książek na temat odchudzania, a nadal objadać się tym, co kaloryczne i niezdrowe? Czy jest w tym jakaś logika?
Tak. Logika naszych uczuć. Nie tylko dzieci zwracają się chętnie i naturalnie ku temu, co daje im zadowolenie, radość, ulgę, a unikają tego, co sprawia im przykrość i ból. Wszyscy, bez względu na wiek, płeć, czy inne różnice, mamy takie same uczucia i chcemy robić to, co wiąże się z przyjemnością, a nie z bólem.
Więc nie wystarczy wytłumaczyć sobie: nie ma sprawy, czuję smutek, ale to przejdzie?
Nie. Warto właśnie za każdym razem – i to szczególnie wtedy, gdy czujemy jakiś dyskomfort, zadawać sobie pytania: „Co czuję teraz? Co sprawia, że czuję to, co czuję?”. Dla osób, które jedzą więcej, niż potrzebuje ich organizm, skupianie uwagi na własnych uczuciach to bardzo dobre ćwiczenie. Chodzi o to, by skoncentrować się na tym, co czuję, kiedy zaczynam jeść, co dzieje się chwilę potem, kiedy zjadłam jeden kęs czy dwa… Ważne jest znalezienie momentu tej wewnętrznej satysfakcji po zjedzeniu czegoś, choćby kawałka czekolady. Warto zatrzymać się i chwilę „pobyć” z tym odczuciem. Potem zadać sobie pytanie, jaka potrzeba została zaspokojona w tym momencie – może to być na przykład potrzeba pokarmu, ale też potrzeba relaksu, zabawy.
Czemu tak ważne są uczucia?
Ponieważ bezpośrednio odsyłają nas do potrzeb, czyli wewnętrznej energii pobudzającej nas do działania. Jeżeli jakaś potrzeba – na przykład odpoczynku, wspólnoty, rozwoju czy bliskości – nie jest zaspokojona, czujemy się smutni i zestresowani. Te uczucia towarzyszą nam tak długo, aż znajdziemy sposób, czyli strategię ich zaspokojenia. Oprócz pytania „Co czuję?”, warto też sięgać dalej i pytać siebie: „Na jaką moją potrzebę wskazują te uczucia? Co to konkretnie jest ta rzecz, której teraz potrzebuję?”. I zanim nie znajdziemy odpowiedzi wewnątrz siebie, nie powinniśmy robić nic. Najpierw musimy dokładnie określić potrzebę.
Ale ktoś może powiedzieć, że jego potrzebą jest jedzenie czekolady…
Potrzeby, tak jak uczucia, są czymś uniwersalnym, czymś, co mają wszyscy ludzie bez wyjątku. Jedne z najważniejszych potrzeb to na przykład autonomia, wolność, rozwój, ochrona życia, ale też potrzeba współzależności, kontaktu z innymi, wspólnoty, troski i wspierania innych ludzi. Czym innym są natomiast strategie, czyli sposoby zaspokajania potrzeb. Tych może być nieskończenie wiele, bo każdy człowiek może mieć ich co najmniej kilka w danym momencie.
Można pomylić potrzebę ze strategią?
Tak. Kiedy nie jesteśmy pewni, czy coś jest potrzebą, czy strategią, można zadać sobie pytanie – czy wszyscy ludzie na świecie mogą tego potrzebować? Wszyscy ludzie na świecie potrzebują relaksu i pokarmu, ale każdy w danym momencie zaspokajają to w inny, indywidualny i dostępny dla siebie sposób. Chodzi o to, by wybrać taką strategię, która zaspokoi najwięcej naszych potrzeb naraz. Czekolada jest strategią zaspokojenia potrzeby pokarmu albo relaksu, ale, zwłaszcza w niektórych wypadkach, np. u osób, które jedzą więcej niż potrzebuje ich organizm, może nie zaspokajać potrzeby ochrony życia i zdrowia. A to także jest jedna z bardzo ważnych potrzeb. Jedzenie jest strategią, która tę potrzebę zaspokaja, natomiast jedzenie nadmierne, które prowadzi do nadwagi i problemów ze zdrowiem – już nie.
Zwykle osoby z nadwagą zaczynają się wtedy osądzać: „Nie powinienem jeść słodyczy, mam słabą wolę…” I… sięgają po kolejną czekoladę!
Czując przykrość, bierzemy kolejny kęs, błędnie sądząc, że jesteśmy głodni… Ten „głód” pochodzi najprawdopodobniej z potrzeby akceptacji, szacunku, której nie zaspokoiliśmy, oskarżając siebie i traktując surowo. Na tym przykładzie jeszcze jaśniej widać, do czego mogą prowadzić nas nasze myśli, interpretacje i samooskarżenia. Tymczasem, kiedy wiem już, jaką potrzebę chcę zaspokoić, mogę znaleźć setki strategii jej zaspokojenia, inne niż jedzenie. To lepsze rozwiązanie niż bezrefleksyjne sięganie po kolejny kawałek czekolady i stymulowanie frustracji przez samokrytykę.
Tak wygląda sposób nawiązywania kontaktu z sobą samym. Ale jak skontaktować się z innymi? Wiele kobiet mówi, że nie potrafią szczerze rozmawiać z mężem, z rodziną. Wstydzą się swoich uczuć, swojego wyglądu. Mówią np., że ich małżeństwo jest zagrożone, bo są grube, a są grube, bo zajadają stres z powodu braku kontaktu z bliskimi…
Kiedy przychodzi do mnie ktoś z takim problemem, często też twierdzi, że druga strona – mąż czy partner – nie chce słyszeć o żadnej mediacji. To nie przeszkadza mi, by wysłuchać tę osobę, pomóc jej skupić się na tym, co w danej chwili czuje i czego potrzebuje, a przed wszystkim – zapewnić jej nowe doświadczenie: jak to jest zaspokoić swoją potrzebę bycia wysłuchanym. Bo to też jest jedna z potrzeb. W indywidualnej rozmowie pokazuję też tej osobie, na czym polega satysfakcjonująca komunikacja z drugim człowiekiem: czuje się on wysłuchany, bo skupia się uwagę na jego uczuciach i potrzebach. O wiele łatwiej nawiązać wtedy kontakt z partnerem, zamiast oskarżać – on nie chce ze mną rozmawiać.
Jak mogą pomóc nam najbliżsi?
Możemy ich poprosić o pomoc, na przykład, by nie wytykali nam, że jesteśmy grubi, że robimy coś złego, kiedy objadamy się słodyczami i nie tylko. Takie wymówki jedynie przysparzają przykrych uczuć i powodują, że tym bardziej sięgamy po łakocie, żeby się pocieszyć, choć wiemy, że nie przyniesie to efektu takiego, jakiego pragniemy.
O co jeszcze można prosić?
Na przykład o to, żeby kiedy zaczynamy jeść bez opamiętania, zapytali nas, czy to, co robimy, naprawdę sami wybraliśmy, czy chcemy to robić? Żeby po prostu zatrzymali nas pytaniem: „Co się dzieje?”. Wtedy możemy przerwać łańcuch automatycznych reakcji. Kiedyś miałem nawyk gwałtownego reagowania na pewne zachowania mojego syna. To sprawiało wszystkim przykrość. Poprosiłem rodzinę, żeby w takiej chwili zatrzymała mnie prostym pytaniem: „Czy chcę spędzić moje życie, robiąc właśnie to? Czy wybieram takie zachowanie?”. I kiedy córka rzeczywiście zatrzymała mnie takim pytaniem, na początku poczułem irytację, ale opanowałem się i przypomniałem sobie, że przecież sam ją o to prosiłem.
Nie było łatwo przyznać się do uczuć z tym związanych: zagubienia, złości, gniewu. A potem odkryć niezaspokojone potrzeby. Kiedy jednak próbujemy rozmawiać w ten otwarty i szczery sposób o naszych uczuciach, przestają one mieć taką siłę. Odzyskujemy spokój i wtedy o wiele łatwiej zastanowić się nad strategiami, które zaspokoją nie tylko nasze potrzeby, ale też potrzeby naszych bliskich, i to
w taki sposób, by wspierać życie nasze i ich, a nie ranić się wzajemnie.