No votes yet.
Please wait...

Utrwalam wagę na wczasach

Odkąd pamiętam, zawsze byłam puszysta. Wiele razy próbowałam pozbyć się nadmiaru kilogramów. Próbowałam różnych diet i środków, ale bezskutecznie. Zrezygnowałam ze słodyczy i tłustych potraw, zaczęłam więcej chodzić, a nawet zapisałam się na aerobik. I udało się! Schudłam prawie 15 kg. Dziś przy wzroście 165 cm ważę 60 kg. Dobrze się czuję i nareszcie mogę się modnie ubierać i nosić buty na szpilkach.

Przez cały czas, kiedy się odchudzałam, najbardziej bałam się efektu jo-jo. Nie wiedziałam, jak sobie z nim poradzę, ale im byłam szczuplejsza, tym bardziej chciałam znaleźć na to sposób. Pomógł mi przypadek. Znalazłam ogłoszenie ośrodka wczasowego prowadzącego programy odchudzające. Postanowiłam pojechać na turnus odchudzający. To były wspaniałe dwa tygodnie! Lekka, smaczna dieta, ruch i towarzystwo osób z tym samym problemem co ja sprawiło, że schudłam 2 kg. To niewiele, jednak bardzo mnie to ucieszyło, bo najważniejsze jednak jest to, że nie utyłam!

Od tamtego czasu, zawsze na wiosnę wybieram się na wczasy do tamtego ośrodka z programem odchudzania.  Pomagają mi w nim utrzymać wagę i odzyskać dobry nastrój po długiej zimie. To mój sposób na efekt jo-jo. Gorąco go wszystkim polecam!

Bodźce sprzyjające jo-jo

Z zainteresowaniem czytam o sposobach pań na zapobieganie efektowi jo-jo, czyli ponownemu utyciu po odchudzeniu. Ja chcę poszerzyć temat bliski omawianemu. Chodzi mi o zwrócenie uwagi na to, co szczególnie sprzyja ponownemu tyciu, a nie jest nim objadanie się. Mam na myśli powody psychologiczne.

Chodzę do liceum, jestem szczupła i tak chyba genetycznie „skonstruowana”, że mogę sporo zjeść, także słodkości i nie przybieram na wadze. Mam jednak kilka kumpeli, które już są puszyste (a co będzie w ich bardziej dorosłym życiu), a przyczyną tego są stresy i dopiero z ich powodu na pewno za obfite i za częste jedzenie. W naszym liceum nie kochamy puszystych dziewczyn, a nawet je szykanujemy. Są na cenzurowanym, szczególnie na zajęciach gimnastycznych, na imprezach, praktycznie zawsze zdane krytyczne spojrzenia, złośliwe uwagi, w trakcie II śniadań bądź w kawiarniach, w rodzaju „No co, nie skusisz się na ciacho, wcinaj, tobie już nic nie pomoże”. Psychiczny nacisk, brak akceptacji, zero zrozumienia i pomocy, to pierwszy krok do tycia i do tego, że nawet jeśli taka już puszysta dziewczyna chce się odchudzić, jej wysiłki są przez taki a nie inny stosunek otoczenia, niweczone.

Ja to wiem, ale przyznaję się, nie pomagam najbliższej mi kumpeli, mam swój wkład w jej rosnącą wagę. Mam jednak wyrzuty sumienia, toteż ten temat sygnalizuję pani psycholog.

No votes yet.
Please wait...